![]() |
|
|||||||||||||
Ostatnie 10 torrentów
Ostatnie 10 komentarzy
Discord
Wygląd torrentów:
Kategoria:
Muzyka
Gatunek:
Viking Metal
Ilość torrentów:
4
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. O istnieniu Ereb Altor dowiedziałem się przypadkowo, podczas osobistego spotkania ze Szwedami w trakcie ich wizyty w Szczecinie, kiedy to grali akurat w ramach występu Isole. No I jakoś tak w trakcie chmielowej gadki obiecałem im, że sprawdzę, z czym ich drugi band się je, i… uczyniłem to wczoraj. Okazją był dziewiąty już krążek zespołu, o którym najczęściej mówi się jako o kontynuatorach wikińskich tradycji Bathory. Czy faktycznie tak jest? Przez dosłownie kilka chwil miałem wątpliwości, gdyż pierwsze takty “I Have the Sky” bardziej skojarzyły mi się z Katatonią niż spuścizną Quorthona. Chwilę później pojawiły się chwyty lekko pod “Twilight of the Gods” i charakterystyczne wokalne “O-o-oooo”. I w sumie o ile początkowo pomyślałem, że Bathory to nie tylko wspomniany zaśpiew, to szybko okazało się, iż faktycznie w muzyce Ereb Altor czuć tego starego ducha w rogatym hełmie. Kompozycje na “Vargtimman” utrzymane są w bardzo nastrojowym klimacie, średnie tempa przeplatane są klimatycznymi wstawkami a silny, czysty wokal unosi się nad muzyką niczym mgła nad taflą jeziora. Bardzo przyjemnie to wszystko buja a ewidentne, choć w sumie nieliczne, wstawki Katatoniopodobne idealnie wpasowują się w całość. Chwilami Szwedom zdarza się nawet mocno przyspieszyć, jak choćby w “Rise of the Destroyer”, co na chwilę przełamuje, na zasadzie imbiru podczas spożywania sushi, dość jednolity smak albumu. Innym, nieco wyłamującym się z całości kawałkiem jest “Den Dighra Doden”, kojarzący mi się w pierwszej chwili z… kurwa, Rammstein? Mniejsza jednak o to, do rzeczy. Nie znajdziecie tu hitów na miarę “Father To Son” (choć nie wiem dlaczego wymieniam akurat ten tytuł, bo cały “Hammerheart” to jebany kult), ale jeśli Ereb Altor wydają właśnie dziewiąty krążek i nie śmierdzi on trupem, to i tak jest to spory sukces. Według mnie ten materiał jest naprawdę dobry, mimo ewidentnych chwilami zrzynek, jak dla przykładu patent gitarowy w połowie “Alvablot”. Zakładając, że jest to pierwszy album Ereb Altor jaki usłyszałem, muszę przyznać, że faktycznie zespół ten zasługuje na uwagę. Czują chłopaki klimat, trochę kombinują po swojemu żeby nie wyszła im kalka… Podziwiam, że tak długo im się chce, pełen, kurwa, szacun. Szkoda, że im wówczas, w Szczecinie nie postawiłem wódki, ale jak się u nas pojawia ponownie, to bankowo nie omieszkam. jesusatan ..::TRACK-LIST::.. 1. I Have the Sky 05:25 2. Vargtimman 05:07 3. Fenris 05:47 4. Rise of the Destroyer 03:58 5. Alvablot 06:23 6. Den dighra Döden 05:38 7. Ner i Mörkret 06:06 8. Heimdals Horn 04:02 ..::OBSADA::.. Mats - Vocals, Guitars Tord - Drums Mikael (R.I.P. 2022) - Bass, Vocals (backing) Ragnar - Guitars, Vocals (backing) https://www.youtube.com/watch?v=h1D8i09QxNg SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-03-19 17:38:30
Rozmiar: 99.55 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. O istnieniu Ereb Altor dowiedziałem się przypadkowo, podczas osobistego spotkania ze Szwedami w trakcie ich wizyty w Szczecinie, kiedy to grali akurat w ramach występu Isole. No I jakoś tak w trakcie chmielowej gadki obiecałem im, że sprawdzę, z czym ich drugi band się je, i… uczyniłem to wczoraj. Okazją był dziewiąty już krążek zespołu, o którym najczęściej mówi się jako o kontynuatorach wikińskich tradycji Bathory. Czy faktycznie tak jest? Przez dosłownie kilka chwil miałem wątpliwości, gdyż pierwsze takty “I Have the Sky” bardziej skojarzyły mi się z Katatonią niż spuścizną Quorthona. Chwilę później pojawiły się chwyty lekko pod “Twilight of the Gods” i charakterystyczne wokalne “O-o-oooo”. I w sumie o ile początkowo pomyślałem, że Bathory to nie tylko wspomniany zaśpiew, to szybko okazało się, iż faktycznie w muzyce Ereb Altor czuć tego starego ducha w rogatym hełmie. Kompozycje na “Vargtimman” utrzymane są w bardzo nastrojowym klimacie, średnie tempa przeplatane są klimatycznymi wstawkami a silny, czysty wokal unosi się nad muzyką niczym mgła nad taflą jeziora. Bardzo przyjemnie to wszystko buja a ewidentne, choć w sumie nieliczne, wstawki Katatoniopodobne idealnie wpasowują się w całość. Chwilami Szwedom zdarza się nawet mocno przyspieszyć, jak choćby w “Rise of the Destroyer”, co na chwilę przełamuje, na zasadzie imbiru podczas spożywania sushi, dość jednolity smak albumu. Innym, nieco wyłamującym się z całości kawałkiem jest “Den Dighra Doden”, kojarzący mi się w pierwszej chwili z… kurwa, Rammstein? Mniejsza jednak o to, do rzeczy. Nie znajdziecie tu hitów na miarę “Father To Son” (choć nie wiem dlaczego wymieniam akurat ten tytuł, bo cały “Hammerheart” to jebany kult), ale jeśli Ereb Altor wydają właśnie dziewiąty krążek i nie śmierdzi on trupem, to i tak jest to spory sukces. Według mnie ten materiał jest naprawdę dobry, mimo ewidentnych chwilami zrzynek, jak dla przykładu patent gitarowy w połowie “Alvablot”. Zakładając, że jest to pierwszy album Ereb Altor jaki usłyszałem, muszę przyznać, że faktycznie zespół ten zasługuje na uwagę. Czują chłopaki klimat, trochę kombinują po swojemu żeby nie wyszła im kalka… Podziwiam, że tak długo im się chce, pełen, kurwa, szacun. Szkoda, że im wówczas, w Szczecinie nie postawiłem wódki, ale jak się u nas pojawia ponownie, to bankowo nie omieszkam. jesusatan ..::TRACK-LIST::.. 1. I Have the Sky 05:25 2. Vargtimman 05:07 3. Fenris 05:47 4. Rise of the Destroyer 03:58 5. Alvablot 06:23 6. Den dighra Döden 05:38 7. Ner i Mörkret 06:06 8. Heimdals Horn 04:02 ..::OBSADA::.. Mats - Vocals, Guitars Tord - Drums Mikael (R.I.P. 2022) - Bass, Vocals (backing) Ragnar - Guitars, Vocals (backing) https://www.youtube.com/watch?v=h1D8i09QxNg SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-03-19 17:34:29
Rozmiar: 302.48 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Ereb Altor jest prawie jak Isole. Nie może być inaczej, skoro skład personalny obydwu kapel jest w zasadzie tożsamy. "The End" zaś brzmi prawie jak Isole. Okazuje się jednak, że "prawie" robi wielką różnicę. Nie tylko w odniesieniu do znanego browaru. Nie od dziś mnie zastanawia, czym kierują się muzycy, którzy mimo wypracowania określonej formuły grania w danym zespole, postanawiają założyć na boku kolejny, by tworzyć podobną, a niekiedy nawet taką samą muzykę. Zwłaszcza, jeśli formuła ta dobrze sprawdza się w praktyce. Jeśli chodzi o Ereb Altor, rozważania te o tyle nie w pełni ich dotyczą, że kapela powstała ponoć we wczesnych latach '90, a zatem na długo przed powołaniem do życia Isole. Debiutancki album wydany został jednak dopiero dwa lata temu, to jest w czasie, gdy Isole miał już ugruntowaną markę. "The End" to drugi album zespołu. Tymczasem, co najmniej dwa ostatnie krążki Isole to materiały kompletne, istne majstersztyki w swej stylistyce. W jakim zatem celu funkcjonuje Ereb Altor? Dobre pytanie. Może Daniel Bryntse i Crister Olsson w temacie komponowania nie mają w Isole do powiedzenia tyle, ile by chcieli i dopiero tu mogą popuścić wodzy muzycznej fantazji? Może, przede wszystkim jednak mają okazję pochwalić się swym bezgranicznym uwielbieniem dla Bathory; duch tego projektu słyszalny jest bowiem w niemal każdej nucie "The End". Daniel i Crister, którzy w Isole odpowiadają za śpiew i gitary, w Ereb Altor chwycili także za pozostałe instrumenty. Odświeżyli sobie przy tym krążki Bathory, zaostrzyli miecze i topory, wdziali hełmy i kolczugi, a w pobliskim dyskoncie zaopatrzyli się w spore zapasy patosu z wyprzedaży. Dalej, ten wielce epicki i wikingowski klimat postanowili połączyć ze stylem Isole. Fakt faktem, klasyczny doom metal w wykonaniu tych ostatnich bez wątpienia nie jest pozbawiony epickiego charakteru, nie brak mu również odrobiny nieprzesadnego patosu, dzięki któremu muzyka Szwedów jest niezwykle emocjonalna i autentycznie przejmująca. Ale ten zespół po prostu dobrze wie, jaką ścieżką podążać, by nie popełnić fałszywego kroku. Muzyka Ereb Altor także utrzymana jest w powolnych tempach. Wolne w tym przypadku nie znaczy jednak ciężkie. Mamy tu rzecz jasna podobne rozwiązania kompozycyjne, jednak najbardziej charakterystyczną cechę "The End" stanowią wokale, automatycznie przywodzące skojarzenia z Isole. Teoretycznie, powinno to zapowiadać przynajmniej przyzwoity krążek. Niestety, całość nijak się nie broni. Kapela przedobrzyła ze wszystkim, z czym tylko się dało. Po pierwsze, zbyt wiele tu nawiązań do wspomnianego już Bathory. Zresztą, same nawiązania może nawet nie byłyby jeszcze problemem, w końcu nie jeden Ereb Altor postępuje w ten sposób, a niektórym kapelom wychodzi to nawet nieźle. Niestety, Ereb Altor dowiódł nader wyraźnie, że nie jest w stanie wykrzesać z tej stylistyki niczego więcej ponad bezrefleksyjne przeszczepianie patentów w stylu klasycznych zaśpiewów typu "ooo!". Poza tym, zdecydowanie zbyt wiele tu nadętego patosu. Najgorsze, a przy tym najbardziej zaskakujące jest, że "The End" to kompletnie bezpłciowa, monotonna i bezjajeczna płyta. Materiał jest dziwnie rozmyty i mdły, bez cienia jakiegokolwiek pazura. Temperatura najwyżej letnia. Gdyby Wikingowie z podobną energią działali na polu walki, nie zdołaliby pokonać nawet średnio zdyscyplinowanej kohorty przedszkolaków. Ogólnie rzecz biorąc, album ten nie rusza mnie w najmniejszym nawet stopniu. Co gorsza, nie tylko in plus, ale nawet in minus. Nie rusza mnie choćby na tyle, by definitywnie stwierdzić, że jest totalnie beznadziejny. Obojętny, i tyle. Nie tego oczekiwałem. Szymon Kubicki Bearing all the qualities that allows a band to be blessed with the word 'cult' in this day and age is Swedish epic Viking/doomsters Ereb Altor. Cult (or 'kvlt' depending on how metal you wish to be) not only because "The End" is just their 2nd LP since initial formation back in 1990, not only that the main protagonists hail from the highly under-rated Isole, nor too that their sound is steeped in "Hammerheart"-era Bathory, but that on top of all this we have here one album of music passionate and epic enough to deserve the use of this hallowed word. Incase you'd forgotten or simply spent 2009 living under a rock, Isole's "Silent Ruins" was one of last year's best doom metal albums and so sensing that this side-project could be just as good (not forgetting the genre tag of 'epic Viking/doom' did make me simultaneously faint and ejaculate with excitement) I gleefully took on the challenge of meeting the grandiose "The End". Put it this way, if you worship at the altar of Viking-era Bathory, like I, then "The End" is going to please you as much as a talentless breakdown does a karate-moshing retard. Songs like "Myrding", "Vargavinter (The End Part I)" and "The Final War (The End Part III)" plod along at their own casual pace, stopping by to tick the boxes of 'crushing', 'dramatic' and 'proud' on their way to the creation of an album that could hardly be less fashionable despite having one foot in the Viking metal camp. With a vocal performance from Ragnar (Daniel Bryntse) which becomes increasingly Quorthon-like during the album's 48 minutes Ereb Altor makes no bones about who their main influence is. In this sense plagiarism can be a good thing when the sound being utilised is one that has not been done to death since it was first conceived; with so few honing the melancholic brassy guitar sound that defined Bathory's '2nd period' anyone who does it this well is going to be appreciated, by me at least. Passionate lead and backing vocals, gentle yet strikingly profound synth accompaniment and monotonous drums (in a good way) all go into the making of the album's best track "Myrding", showcasing how content the band are to play music straight from the heart in strong defiance of the need to be the heaviest, fastest, slowest or most technical outfit out there. Given the true doom feel, naturally derived from Isole yet also bearing resemblances to The Puritan and Reverend Bizarre, some of the potential Viking/pagan metal crowd may be turned off, shocked at the absence of blastbeats, riffing speed or screaming. But let this be a lesson in history: all things Viking were birthed from this sound, and on the basis of "The End" they are continuing, albeit slowly, in a very natural and interesting direction. I don't see Ereb Altor setting the scene alight with this release but it is reassuring to possess something this solid and metal where you can be convinced every effort behind it has been done in the furtherance of this timeless craft, and one God in particular, Quorthon of Bathory. ThrashManiacAYD ..::TRACK-LIST::.. 1. The Entering (Myrding Prologue) 04:19 2. Myrding 07:13 3. Our Failure 05:37 4. A New But Past Day 06:48 5. Balder's Fall (The End part I) 06:26 6. Vargavinter (The End part II) 06:06 7. The Final War (The End part III) 11:48 ..::OBSADA::.. Guitar, Bass, Drums, Keyboards - Mats Vocals - Ragnar https://www.youtube.com/watch?v=_1jD4oP9Dn4 SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-03-16 08:38:40
Rozmiar: 113.51 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Ereb Altor jest prawie jak Isole. Nie może być inaczej, skoro skład personalny obydwu kapel jest w zasadzie tożsamy. "The End" zaś brzmi prawie jak Isole. Okazuje się jednak, że "prawie" robi wielką różnicę. Nie tylko w odniesieniu do znanego browaru. Nie od dziś mnie zastanawia, czym kierują się muzycy, którzy mimo wypracowania określonej formuły grania w danym zespole, postanawiają założyć na boku kolejny, by tworzyć podobną, a niekiedy nawet taką samą muzykę. Zwłaszcza, jeśli formuła ta dobrze sprawdza się w praktyce. Jeśli chodzi o Ereb Altor, rozważania te o tyle nie w pełni ich dotyczą, że kapela powstała ponoć we wczesnych latach '90, a zatem na długo przed powołaniem do życia Isole. Debiutancki album wydany został jednak dopiero dwa lata temu, to jest w czasie, gdy Isole miał już ugruntowaną markę. "The End" to drugi album zespołu. Tymczasem, co najmniej dwa ostatnie krążki Isole to materiały kompletne, istne majstersztyki w swej stylistyce. W jakim zatem celu funkcjonuje Ereb Altor? Dobre pytanie. Może Daniel Bryntse i Crister Olsson w temacie komponowania nie mają w Isole do powiedzenia tyle, ile by chcieli i dopiero tu mogą popuścić wodzy muzycznej fantazji? Może, przede wszystkim jednak mają okazję pochwalić się swym bezgranicznym uwielbieniem dla Bathory; duch tego projektu słyszalny jest bowiem w niemal każdej nucie "The End". Daniel i Crister, którzy w Isole odpowiadają za śpiew i gitary, w Ereb Altor chwycili także za pozostałe instrumenty. Odświeżyli sobie przy tym krążki Bathory, zaostrzyli miecze i topory, wdziali hełmy i kolczugi, a w pobliskim dyskoncie zaopatrzyli się w spore zapasy patosu z wyprzedaży. Dalej, ten wielce epicki i wikingowski klimat postanowili połączyć ze stylem Isole. Fakt faktem, klasyczny doom metal w wykonaniu tych ostatnich bez wątpienia nie jest pozbawiony epickiego charakteru, nie brak mu również odrobiny nieprzesadnego patosu, dzięki któremu muzyka Szwedów jest niezwykle emocjonalna i autentycznie przejmująca. Ale ten zespół po prostu dobrze wie, jaką ścieżką podążać, by nie popełnić fałszywego kroku. Muzyka Ereb Altor także utrzymana jest w powolnych tempach. Wolne w tym przypadku nie znaczy jednak ciężkie. Mamy tu rzecz jasna podobne rozwiązania kompozycyjne, jednak najbardziej charakterystyczną cechę "The End" stanowią wokale, automatycznie przywodzące skojarzenia z Isole. Teoretycznie, powinno to zapowiadać przynajmniej przyzwoity krążek. Niestety, całość nijak się nie broni. Kapela przedobrzyła ze wszystkim, z czym tylko się dało. Po pierwsze, zbyt wiele tu nawiązań do wspomnianego już Bathory. Zresztą, same nawiązania może nawet nie byłyby jeszcze problemem, w końcu nie jeden Ereb Altor postępuje w ten sposób, a niektórym kapelom wychodzi to nawet nieźle. Niestety, Ereb Altor dowiódł nader wyraźnie, że nie jest w stanie wykrzesać z tej stylistyki niczego więcej ponad bezrefleksyjne przeszczepianie patentów w stylu klasycznych zaśpiewów typu "ooo!". Poza tym, zdecydowanie zbyt wiele tu nadętego patosu. Najgorsze, a przy tym najbardziej zaskakujące jest, że "The End" to kompletnie bezpłciowa, monotonna i bezjajeczna płyta. Materiał jest dziwnie rozmyty i mdły, bez cienia jakiegokolwiek pazura. Temperatura najwyżej letnia. Gdyby Wikingowie z podobną energią działali na polu walki, nie zdołaliby pokonać nawet średnio zdyscyplinowanej kohorty przedszkolaków. Ogólnie rzecz biorąc, album ten nie rusza mnie w najmniejszym nawet stopniu. Co gorsza, nie tylko in plus, ale nawet in minus. Nie rusza mnie choćby na tyle, by definitywnie stwierdzić, że jest totalnie beznadziejny. Obojętny, i tyle. Nie tego oczekiwałem. Szymon Kubicki Bearing all the qualities that allows a band to be blessed with the word 'cult' in this day and age is Swedish epic Viking/doomsters Ereb Altor. Cult (or 'kvlt' depending on how metal you wish to be) not only because "The End" is just their 2nd LP since initial formation back in 1990, not only that the main protagonists hail from the highly under-rated Isole, nor too that their sound is steeped in "Hammerheart"-era Bathory, but that on top of all this we have here one album of music passionate and epic enough to deserve the use of this hallowed word. Incase you'd forgotten or simply spent 2009 living under a rock, Isole's "Silent Ruins" was one of last year's best doom metal albums and so sensing that this side-project could be just as good (not forgetting the genre tag of 'epic Viking/doom' did make me simultaneously faint and ejaculate with excitement) I gleefully took on the challenge of meeting the grandiose "The End". Put it this way, if you worship at the altar of Viking-era Bathory, like I, then "The End" is going to please you as much as a talentless breakdown does a karate-moshing retard. Songs like "Myrding", "Vargavinter (The End Part I)" and "The Final War (The End Part III)" plod along at their own casual pace, stopping by to tick the boxes of 'crushing', 'dramatic' and 'proud' on their way to the creation of an album that could hardly be less fashionable despite having one foot in the Viking metal camp. With a vocal performance from Ragnar (Daniel Bryntse) which becomes increasingly Quorthon-like during the album's 48 minutes Ereb Altor makes no bones about who their main influence is. In this sense plagiarism can be a good thing when the sound being utilised is one that has not been done to death since it was first conceived; with so few honing the melancholic brassy guitar sound that defined Bathory's '2nd period' anyone who does it this well is going to be appreciated, by me at least. Passionate lead and backing vocals, gentle yet strikingly profound synth accompaniment and monotonous drums (in a good way) all go into the making of the album's best track "Myrding", showcasing how content the band are to play music straight from the heart in strong defiance of the need to be the heaviest, fastest, slowest or most technical outfit out there. Given the true doom feel, naturally derived from Isole yet also bearing resemblances to The Puritan and Reverend Bizarre, some of the potential Viking/pagan metal crowd may be turned off, shocked at the absence of blastbeats, riffing speed or screaming. But let this be a lesson in history: all things Viking were birthed from this sound, and on the basis of "The End" they are continuing, albeit slowly, in a very natural and interesting direction. I don't see Ereb Altor setting the scene alight with this release but it is reassuring to possess something this solid and metal where you can be convinced every effort behind it has been done in the furtherance of this timeless craft, and one God in particular, Quorthon of Bathory. ThrashManiacAYD ..::TRACK-LIST::.. 1. The Entering (Myrding Prologue) 04:19 2. Myrding 07:13 3. Our Failure 05:37 4. A New But Past Day 06:48 5. Balder's Fall (The End part I) 06:26 6. Vargavinter (The End part II) 06:06 7. The Final War (The End part III) 11:48 ..::OBSADA::.. Guitar, Bass, Drums, Keyboards - Mats Vocals - Ragnar https://www.youtube.com/watch?v=_1jD4oP9Dn4 SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-03-16 08:35:17
Rozmiar: 364.17 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
|